czwartek, 23 stycznia 2014

Teraz trochę o początkach ogrodu.

Ziemię na wsi kupiłam 20 lat temu, czyli  w okresie kiedy była ona b. tania. Chciałam mieć działkę ponieważ zabrakło mi miejsca na parapetach na uprawę kwiatków. Mąż zamiast kupna działki zaproponował zakup ziemi na wsi.  W którąś niedzielę pojechaliśmy na popołudniową kawę do znajomych słupszczan właśnie osiadłych  w Bierkowie. 
Wyszliśmy przed dom,  na ulicę i zaczęliśmy  rozpytywać kto ma na wsi jakiś grunt do sprzedania. Dostaliśmy wtedy 2 propozycje. Pierwsza na ulicy Lipowej, druga na ulicy Bukowej (nazwy tym ulicom nadano dopiero kilka lat temu). Ziemia na Lipowej była na uboczu, z dala od ludzi, ale lepszej klasy. Ziemia na Bukowej gorsza, częściowo podmokła, prawie cała obsadzona topolami, ale przy ludziach i na tej samej ulicy co wspomniani znajomi. Znajomi to mało powiedziane, bo "Ona" to koleżanka od zawsze, od małego. Razem mieszkałyśmy na Szymanowskiego, nasi rodzice razem studiowali w Częstochowie i razem po skończonych studiach dostali nakaz pracy w Słupsku. Mieliśmy dwoje dzieci w wieku 2 i 8 lat, i nie chcieliśmy ich odizolować od wsi i od kontaktu z dziećmi, kupiliśmy więc ziemię na Bukowej. Ja chciałam  kupić pół hektara, tam było do sprzedania przeszło 2 hektary. Ugadaliśmy się ze sprzedającym, wypośrodkowaliśmy i kupiłam 1,06 hektara.
A tak na marginesie ulica ta przed wojną nazywała się Słupska - bo Bierkowo jako jedna z nielicznych wsi w powiecie ziemskim Słupsk, od 1935 r. miała urzędowo oznakowane nazwy ulic.
No i zaczęła się moja przygoda z ziemią i roślinami. Umowa między mną a moim mężem była taka, że on w ziemi robić nie będzie (bo nie lubi), on będzie od "płotków i młotków". 

1 komentarz: